27 września 2014

Mój "magiczny" notes


Zawsze uważałam, że kalendarz (w formie notesu) jest mi niepotrzebny. Gdy moje koleżanki przynosiły je do szkoły, ja tylko patrzyłam zastanawiając się po co zajmować sobie miejsce w torbie skoro mam kalendarz w telefonie, dostępny w każdej w chwili. Moje podejście odrobinę zmieniło się wraz z początkiem tego roku szkolnego.


Znalazłam w domu stary, niezapisany kalendarz (terminarz?) z 2011 roku i postanowiłam zrobić z niego użytek. Początkowo służył mi jedynie za notatnik, teraz używam go również do planowania. Nadal uważam, że zabieranie go ze sobą gdy wychodzę to przesada - w zamian zainstalowałam na telefonie Google Keep - notatki, do których mam dostęp również na laptopie i tablecie. Tam zapisuję wszystko gdy jestem poza domem, a jak wrócę - ewentualnie w moim notesie. Dobrze, a dlaczego napisałam "magiczny"? Dlatego, że niezwykle pomaga mi w trzymaniu się diety i postanowień. Jak? Oto kilka przykładów:
- Stworzyłam w nim listę rzeczy, których teraz nie mogę zjeść, bo są zbyt kaloryczne, ale na pewno uraczę się nimi po wyjściu z diety, ewentualnie podczas Cheat Day'a. Teraz gdy mam ochotę na coś niezbyt dietetycznego - po prostu wpisuję to na listę - i dziwnym sposobem, moja ochota na zjedzenie tej rzeczy staje się mniejsza.
- Mam też listę postanowień, nakazów i zakazów - dzięki wpisaniu ich do notesu jakoś łatwiej mi ich przestrzegać. Skoro sobie je zapisałam, znaczy, że są ważne i nie mogę ich zignorować - takie oddziaływanie na własną psychikę. U mnie działa.
- Na jednej ze stron napisałam sobie również co chcę osiągnąć i dlaczego - w chwilach załamania pomaga.

Chyba najważniejszą teraz funkcją mojego notesu jest planowanie. Pozwala to zaoszczędzić dużo czasu, którego obecnie mi brakuje - ach ta klasa maturalna... Przez cały tydzień zapisuję co muszę
zrobić kolejnego dnia oraz tworzę listę zadań na weekend. A pod koniec tygodnia, gdy mam chwilę wytchnienia, planuję posiłki na cały tydzień - najbardziej czasochłonna rzecz, która początkowo pochłaniała moje myśli na lekcjach - zamiast uważać rozmyślałam nad tym co zjem. Wypisałam sobie również pomysły na pierwsze i drugie śniadania. Na ostatnich stronach zrobiłam dziennik kalorii, jako że mój stary już się skończył. Teraz mam wszystko w jednym.

Teoretycznie - taki kalendarz to nic takiego. W praktyce okazuje się niezwykle pomocny. Dzięki niemu stałam się nieco bardziej zorganizowana. Zostanie więc ze mną na dłużej, również po zakończeniu odchudzania - co mam nadzieję, nastąpi wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz